Zakładamy, że jesteś osobą, która wyjechała niedawno z placu manewrowego z pozytywną buźką od wordowskiego egzaminatora. Wydaje ci się, że najgorsze już za tobą. Rok wcześniej udało ci się uzbierać trochę gotówki podczas wypoczynku w niemieckiej kolonii ogórkowej lub masz na tyle dzianą babcię (chętną do pomocy), która nie przesyła srebrników na konto jednej z (nie)komercyjnych stacji telewizyjnych. Jednym słowem: masz hajs w ręku. Pora na zakup własnego pojazdu.
Mamy pieniądze – możemy działać. Co dalej?
Sprawa jest prosta, kiedy kontrahent od którego potencjalnie możesz odkupić pojazd to dziadek, ciocia, ojciec – ktoś, komu możesz zaufać. Jednak w sytuacji, kiedy wybierasz auto spośród tysięcy ogłoszeń, twoim partnerem w transakcji będzie niekoniecznie godny zaufania Iksiński. Pamiętaj – tam, gdzie w grę wchodzą pieniądze, kończą się przyjaciele.
Kumpelskie gadki możesz zostawić zostawić pod grunt na negocjację ceny. Kluczowy dla zakupu moment to ocena stanu rzeczywistego pojazdu i konfrontacja wniosków z wartością auta proponowaną przez sprzedającego. A więc na co zwrócić uwagę?
Poniżej chciałbym przedstawić kilka podstawowych punktów, którymi sam kierowałem się podczas zakupu jednego z takich „pierwszych samochodów”.
- Rocznik – wybierając model danego samochodu, spróbuj dowiedzieć się, w którym momencie dochodziło do tak zwanego liftu (czyli „odmłodzenia” pojazdu przez producenta – nie mylić z tunerskimi wizjami właściciela); w jakim okresie wersja, która cię interesuje była produkowana; czy producent wraz z nowym designem dokonał poprawek mechaniczno-jakichkolwiek w stosunku do starszego brata. Kupując samochód pamiętaj, że rocznik to nie wszystko. To samo auto eksploatowane na podobnej przestrzeni czasu przez wesołego wystawcę psów a pedantycznego zegarmistrza, może totalnie różnić się od siebie sposobem zużycia.
- Przebieg – pojęcie względne. Może wywoływać grymas uśmiechu na twarzy niejednej „kumatej” osoby poruszającej się w tym temacie.
Przyjmijmy zasadę, że kupując auto zza zachodniej granicy, które zostało przywiezione przez osobliwego gremlina znanego szczerzej jako „handlarz”, przebieg jest tylko aspektem kosmetycznym. Oczywiście, nie chciałbym wrzucać wszystkich do jednego wora, jednak dla własnego bezpieczeństwa – tak właśnie musimy do sprawy podchodzić. Pamiętajmy, że elementy takie jak tapicerka czy kierownica można wymienić, natomiast pieczątki i książki serwisowe można dostać bez problemu na jednym z popularnych portali aukcyjnych.
Jeżeli zależy nam na pewnym przebiegu, najlepiej kupić taki samochód, który został sprzedany jako nowy na rodzimym rynku. Takie auta z książką serwisową zazwyczaj są relatywnie droższe, ale mamy dostęp do całej historii auta. Możemy się dowiedzieć kiedy, jak i dlaczego dany podzespół został wymieniony.
Nie bójmy się wysokich przebiegów! Auto utrzymane we właściwy sposób, z wymienianymi na czas płynami, w odpowiedni sposób konserwowane, może nie być totalnym złomem, mimo przebiegu rzędu 200-300 tys. km.
- Numer nadwozia VIN – może od tego powinienem był zacząć. Jest to unikalny, 17-znakowy numer przypisany tylko do jednego samochodu. Warto zaopatrzyć się w wiedzę, gdzie w danym modelu możemy znaleźć tabliczkę znamionową oraz numery wybite na trwałej części karoserii.
Numer ten, jak można się domyślić, musi się zgadzać ze wszystkimi dokumentami dołączonymi do kupowanego pojazdu (karta pojazdu, umowa kupna-sprzedaży, dowód rejestracyjny). Aktualnie, na polskim rynku działa wiele firm, które za odpowiednią opłatą są w stanie sprawdzić co działo się z autkiem w odległej przeszłości lub galaktyce. Jeżeli trafimy na miłego pana w autoryzowanym serwisie danej marki, powinniśmy uzyskać informację z pierwszej ręki, jakie wyposażenie, kolor, silnik czy inny istotny detal wyjechał z naszym potencjalnym autem z fabryki.
- Stan techniczny – no tak, ale jak to sprawdzić? Jeżeli jesteś totalnie zielony, nie masz pojęcia jak, co i gdzie – nie sęp tych kilkudziesięciu/set złotych na specjalistę lub kumpla (w tym wypadku – dobrej flaszki), który będzie miał pojęcie, jak ten stan prawidłowo ocenić. Auto poza walorami estetycznymi posiada także silnik, podwozie, zawieszenie, hamulce na których prawidłowe działanie składa się wiele aspektów. Chyba nie chcesz zaliczyć bliskiego spotkania z drzewem z niekompletną podłogą? Jeżeli to Cię nie przekonuje, sprawdź chociaż:Silnik – z reguły powinien równo pracować, nie wydawać z siebie: niepokojących dźwięków, białych, niebieskich czy czarnych chmurek oraz posiadać wycieków.
Zawieszenie – bez wjazdu na kanał nie mamy zbyt dużej przestrzeni do popisu. Możesz sprawdzić czy opony są równomiernie zużyte, czy amortyzatory posiadają osłony przeciwpyłowe, sprężyny nie są pęknięte, czy mocowania amortyzatorów mają się czego trzymać.Podwozie – w tym wypadku także wskazany jest kanał/podnośnik. Organoleptycznie możesz sprawdzić czy progi i podłużnice nie są skorodowane. Możesz także spróbować podnieść auto lewarkiem. Jeżeli sprzedający nie będzie chciał się na to zgodzić – wróć domu i przeglądaj dalej portale aukcyjne.Hamulce – podczas próby jazdy, puszczając kierownicę i wciskając delikatnie pedał hamulca samochód nie powinien (jeżeli nie pomykasz wielką koleiną) „ściągać” w którąś ze stron. Po takiej próbie możesz także sprawdzić czy jedno z kół nie znacznie cieplejsze niż reszta – mogłoby to wskazywać na zużycie zacisku hamulcowego.Nadwozie – poza oceną zewnętrzną korozji poszycia karoserii, możesz kupić lub wypożyczyć miernik lakieru. W tym przypadku, jeżeli kupujemy auto, które było „robione”, jako laik możemy nic dobrego nie wywnioskować. Jeżeli samochód ma już swoje lata, dopuszczamy fakt, że może przeżyć jakąś stłuczkę. Jednak najbardziej chodzi o rozpoznanie, czy elementy nośnie (słupki, podłużnice, ściana grodziowa) nie były przypadkiem spawane z kilku innych samochodów. To właśnie one mają największy wpływ na bezpieczeństwo w przypadku większej kolizji. Poszycia, takie jak błotniki czy drzwi zawsze można gdzieś w dostać w kolorze.